czwartek, 10 lipca 2014

R11

- To Caitlyn. Moja narzeczona.
W jednej chwili przez moją głowę przeleciało tysiąc myśli. Jaka narzeczona? Kim ona jest? Od kiedy się znają? Czy ona zna prawdę? Kiedy ślub? 
- Narzeczona? - To głupie pytanie było jedynym słowem, które udało mi sie wydukać.
- Mhm.
Chłopak odstawił zdjęcie i podszedł do ściany z prawej strony łóżka.
- Chodź, musisz się przebrać. Dam ci coś swojego.
Wyrwałam się z otępienia i ruszyłam za nim. Jason nacisnął przycisk na ścianie, a ściana zaczęła się rozsuwać ukazując ogromne pomieszczenie z pufami do siedzenia na środku. Na wprost nas cała ściana była pokryta najróżniejszymi rodzajami butów, począwszy od mokasynów, przez trampki, po lakierki i buty do walki. Podeszłam do wieszaków z jednej strony. Stroje bitewne, jak się domyśliłam. Z drugiej strony znajdowały się garnitury. Nim zdążyłam obejrzeć inne ubrania, Jason rzucił we mnie materiałem.
- Przebierz się, powinno być dla ciebie dobre. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko dresom? - Tutaj złośliwie spojrzał na moją sukienkę będącą w opłakanym stanie.
Wzięłam ubranie i czekałam, aż wyjdzie, ale on nic nie robił.
- Ekhem, czy mogłabym się przebrać?
- A kto ci broni? - Rozsiadł się na pufach.
Szybkim krokiem wyszłam z garderoby i nacisnęłam przycisk zamykania. Nareszcie spokój. Przebierając się pozwoliłam sobie krążyć myślami. Co z tą narzeczoną Jasona? Chciałam się go o nią zapytać, ale nie chciałam wyjść na wścibską, ani tym bardziej zazdrosną. Gdy zmieniłam ubranie, z powrotem weszłam do garderoby, aby spojrzeć w lustro. Łowca nadal siedział, a właściwie już leżał, tam gdzie go zostawiłam. Podeszłam do ogromnego lustra znajdującego się obok garniturów. Luźne, szare dresy i niebieska koszulka były obszerne, ale wygodne.
- Co mam zrobić z tym? - wskazałam na podartą sukienkę.
Chłopak ociężale wstał i otworzył niewidoczną klapę obok ściany z butami. Zmięłam ubranie i wrzuciłam w ciemną otchłań.
- A teraz chodź ze mną. - Zatrzasnął zsyp i pociągnął mnie za nadgarstek. Zamknął garderobę i wyszliśmy na korytarz.
- Gdzie mnie prowadzisz? - Wyrwałam się z jego uścisku i stanęłam w miejscu. - Do...Nicka?
W jednej chwili mnie oświeciło. Bo dokąd miałby mnie prowadzić? Tramp był 'dyrektorem' Akademii i musiał wiedzieć, że ma dodatkowego gościa.
- Gratuluję.
Jason skręcił jeszcze raz w lewo i nagle moim oczom ukazał się znajomy korytarz. Zrównałam z nim i po chwili staliśmy przed drzwiami do gabinetu. Chłopak dwa razy zastukał i otworzył drzwi. Ostrożnie weszłam do pomieszczenia, ale widząc pełne serdeczności spojrzenie Nicka, opuściłam natychmiast głowę i zgrabiłam się. On i reszta okazali mi tyle dobroci, chcieli pomóc, wyszkolić, a ja? Uciekłam, zostawiłam ich, bo za bardzo się bałam.
- Witam ponownie, panno Rosen.
- Dobry - burknęłam nie podnosząc głowy.
- Nicholas, mamy problem - wtrącił się Jason. - Prawdopodobnie Bestie zamordowały jej rodzinę. On chyba o niej wie. - Obydwaj mężczyźni spojrzeli na mnie.
- Ale jak?
- Tego też nie wiem. - Młody Łowca usiadł na kanapie i skinął na mnie, abym również to zrobiła. - Zwołujemy resztę? - zapytał po chwili przerwy.
- Tak... - Nick już zaczął się zgłębiać w swoich przemyśleniach i domysłach. - Tak, tak. Ale najpierw muszę wiedzieć najważniejsze - zwrócił się do mnie. - Sophie, czy teraz do nas dołączysz?
Spodziewałam się, że o to zapyta, więc teraz mogłam z całą mocą i przekonaniem odpowiedzieć:
- Tak.
- Dziękuję. - Słyszałam jak odetchnął i prawie biegiem wypadł z pokoju.
Wygodnie rozsiadłam się w fotelu i ponownie zaczęłam rozmyślać o "narzeczonej" Jasona. Na tamtym zdjęciu chłopak wyglądał młodziej i nie miał jeszcze blizny. Nie mogłam się powstrzymać, aby nie zapytać go o wiek.
- Jason - jego twarz zwróciła się w moją stronę - ile ty w ogóle masz lat?
- Śmiertelnych?
- Jak to śmiertelnych?
- Może sobie nie przypominasz, bo byłaś zajęta podziwianiem mojej urody, ale mówiłem ci, że Łowcy są nieśmiertelni. - Rzuciłam w niego poduszką. Pomimo wszystko nadal zostaliśmy przyjaciółmi w pewnym stopniu. Dopiero teraz widzę, że kilkunastodniowa znajomość, nawet tak zżyta jak nasza, nie jest dobrą podstawą do nazywania tego przyjaźnią. Po jego oczach widziałam, że myśli tak samo.
- Mhm. Więc ile lat?
- 20 śmiertelnych, 45 całościowo.
- Jak...? - Informacja mną wstrząsnęła. 45 lat?
- To trochę skomplikowane, ale spróbuje ci to wytłumaczyć najlepiej jak potrafię. Każdy Łowca po uzyskaniu odpowiedniego wieku i przejściu inicjacji staje się nieśmiertelny. Dla kobiet jest to 19 lat, dla mężczyzn 20. Do tego czasu musi przejść wspomnianą inicjację, która też ma swoje prawa, ale to nie rozmowa na ten czas. Rozumiesz?
Pokiwałam energicznie głową. To nie było takie trudne, ale jedno mnie zastanawiało.
- A Nick? On nie wygląda na 20 lat.
- Nick nie do końca mieści się w tej zasadzie, ponieważ on, nie jest potomkiem Łowców.
- Więc jak?
- Gdy miał 34 lata uległ poważnemu wypadkowi i potrzebował pilnej transfuzji krwi. A jedyną osobą zgodną grupą krwi w jego miasteczku był Łowca. W ten sposób Nick mógł dołączyć do nas. I w wieku 35 lat przeszedł inicjację.
- Hej o czym tak sobie plotkujecie? - usłyszałam radosny głos Sarah. Na ten dźwięk od razu podniosłam się z kanapy i podeszłam do niej. Nieśmiało się uśmiechnęłam, a dziewczyna już trzymała mnie w ramionach. Uścisnęłam ją delikatnie i usłyszałam cichy szept przy uchu:
- Witaj z powrotem.
Między nami przeciskali się inni, którzy przyszli tutaj razem z dziewczyną i już rozsiedli się w gabinecie Trampa. Gdy się od siebie odsunęłyśmy do pokoju wszedł Nick i zamknął drzwi.
- Jak się zapewne domyśliliście, Sophie postanowiła jednak zostać - uśmiechnął się do mnie. - Jednak nie po to was tu zebrałem. Na jej rodzinę zostały nasłane Bestie i podejrzewamy, że On się dowiedział o naszym gościu. O Naznaczonej. - Rozległy się wzburzone głosy zebranych.
- Jak to się dowiedział?
- Zamordował jej rodzinę?
- Skąd o niej wie?
Nagle Nicholas krzyknął "Cisza" tubalnym głosem, który dzwonił mi w uszach jeszcze chwilę po tym.
Wszyscy Łowcy umilkli.
- Moi drodzy, nie mam pojęcia jak to się stało. Nic nie wiem, prócz tego, że teraz, naszym obowiązkiem jest ją chronić - wskazał na mnie. - i wyszkolić. Nie możemy jej oddać w jego ręce, bo...
- Mnie zabije, prawda? - domyśliłam się. W końcu co może czekać "osobę z przepowiedni", gdy porwie ją zły gość?
- Tak.
- Więc jaki jest plan? - Mark przeszedł od razu do konkretów.
- Przede wszystkim szkolenie. Misje zwiadowcze. Więcej szkolenia. Nie możemy sobie pozwolić na utracenie czujności, ani na błędy.
- Dobra - odpowiedzieli Łowcy.
- Dziewczyny, przydałyby się zakupy naszej nowej przyjaciółce, czyż nie? - z rozbawieniem spojrzał na moje ubranie. Wciąż miałam na  sobie ubrania Jasona. - Przecież nie może wciąż okradać Jasona. Zajmijcie się tym oraz nowym pokojem.Chłopcy, sprzęt i broń.
-  Da się załatwić.
- Idźcie. Musimy się szybko zebrać do roboty.
Gdy wszyscy ruszyliśmy w kierunku drzwi z zamiarem wyjścia, Nick jeszcze dodał:
- A Jason... zostań ze mną na chwilę, dobrze?
- Mhm. - Widać, że nie był z tego zadowolony, ale został. Obejrzałam się za jego plecami, ciekawa co ma mu takiego tajnego do powiedzenia Nicholas.
Po wyjściu za drzwi, dziewczyny od razu ruszyły w lewo - jak się domyśliłam do korytarza sypialnianego, z którego przyszłam tutaj z Jasonem.
- Pora pokazać pokój! - pisnęła Mandy.
Spojrzałam na dziewczynę. Nie widziałam jej jeszcze w "radosnej wersji", ale gdy zobaczyłam, jak jej entuzjazm znika powoli z twarzy,uśmiechnęłam się. Widziałam, że się stara, a ja chciałam ją zaakceptować. Odpowiedziała tym samym i obie Łowczynie pociągnęły mnie korytarzami. Gdy dotarłyśmy do sypialnianego zaczęły opisywać, gdzie kto mieszka. Po lewej dziewczyny, po prawej chłopcy. Szłyśmy i po kolei słyszałam:
- Tu jest mój pokój - Mandy wskazała na ciemne drzwi.
- A tu po kolei Mark, Ryan, pusto i Jason. - Sarah kolejno pokazywała na drzwi pokoi.
Pociągnęły mnie jeszcze raz i zatrzymały przed jasnymi, ręcznie zdobionymi drzwiami.
- Tadamm! - zaintonowały razem.- Oto twój pokój. Na lewo mój, prawo Sarah. - Spojrzałam na Mandy i wprost widziałam entuzjazm i radość wylewającą się z niej uszami. Dziewczyna otworzyła drzwi do pokoju, a  ja oniemiałam. Nie tego się spodziewałam. Na ten ogromnej przestrzeni...prócz materaca niczego nie było. Białe ściany, sucha, betonowa podłoga, niczym niepokryta. Nigdzie nie było mebli.
- Yhm, dziewczyny, czy TO jest mój pokój? Bo... - Nie dokończyłam.
- Nie martw się głuptasie! Jutro idziemy na zakupy i będziesz miała swój pokój - taki jaki chcesz. - Sarah mrugnęła - A teraz idź spać, jutro czeka cię wielki dzień!
Obie Łowczynie ucałowały mnie "na dobranoc" i rozeszły się do sypialni. Zostałam sama w tym przestronnym pokoju, w którym każdy krok wywoływał echo. Obok mojego "łóżka" zauważyłam mały tobołek - koszulkę i spodenki do snu. Czym prędzej się przebrałam i położyłam na materacu, który okazał się zaskakująco miękki, pachniał kwiatami, wprost zachęcał do spania. Pogrążyłam się w rozmyślaniach o rzekomej przepowiedni. Wszyscy ogromnie się nią ekscytowali, a ja wciąż nie znałam jej treści. Niby Nick mi opowiedział, o czym ona mówi, ale wydawało mi się, że chodziło o coś więcej. Coś czego nie wiem, ale za wszelką cenę muszę poznać prawdę. Z tą myślą oddałam się w ramiona Morfeusza.
***
Obudził irytujący odgłos stukania. Odruchem, naciągnęłam kołdrę na głowę i jeszcze bardziej zakopałam się w pościel mając nadzieję na odrobinę relaksacyjnego snu.
- Soph, wiem, że nie śpisz! Wstawaj! Dzisiaj twój wielki dzień! - zaświergotała brunetka.
Nagle usłyszałam męski głos, który nie wróżył nic dobrego.
- Nie cackaj się z nią, bo to nic nie daje, jeśli nie zauważyłaś. - Ryan stanowczo oświadczył i z impetem otworzył drzwi wpuszczając dziewczynę do pokoju. - Witaj, Królewno.
Gdy Sarah ściągnęła ze mnie pościel, nie miałam już wyboru. Ociągając się, otworzyłam oczy i podniosłam z materaca.
- Dzień Dobry, jak wam się spało? Mi ktoś zgotował cudowną pobudkę, nie wiecie przypadkiem kto to był? - nie mogłam ukryć zirytowania. Nie miałam nic przeciwko wczesnemu wstawaniu, ale są inne metody niż dudnienie w drzwi.
- Nie gderaj, tylko przebieraj się - wcisnęła mi w ręce ubrania i buty.
- Dzisiaj musisz urządzić pokój, łazienkę oraz uzupełnić garderobę - wyliczył chłopak. - A jutro zaczynamy trening.
- Już jutro? - zdziwiłam się.
Niby zdawałam sobie sprawę, że muszę zacząć szybko, lecz nawet nie śniłam o jutrze! A gdzie czas na przystosowanie się, zapoznanie z otoczeniem, te sprawy?
- Tak, masz bardzo dużo do nauki - wzruszyła ramionami Sarah. - Nie wiem czemu tak się oburzasz.
Chciałam jej uświadomić, że w normalnym świecie nie tak to działa, ale postanowiłam nie wykłócać się, bo nie było szansy przekonać jej do czegokolwiek.
- Do zobaczenia na śniadaniu! - Łowcy wyszli z pomieszczenia machając mi.
Pobiegłam za nimi.
- Gdzie mam iść? - krzyknęłam do oddalających się postaci.
- W lewo do końca i na prawo. Trzecie drzwi po lewej stronie! - odkrzyknęła Sarah i wraz z Ryanem zniknęła za zakrętem.
Cofnęłam się do pokoju, zamknęłam delikatnie drzwi. Została sama. Podeszłam do jednego z okien i natychmiast odsunęłam. Widziałam w las, wydawało mi się, że ten sam, który zauważyłam spotykając drzwi wejściowe Akademii.  Zerknęłam jeszcze raz. Tak, to musi być ten sam. Z postanowieniem, że zapytam o to kogoś, przebrałam się i wyszłam z pokoju. Niepewnie kroczyłam korytarzem podążając za wskazówkami moich porannych gości. Na obu ścianach wisiały różne rodzaje broni, w różnym stanie. Od łuków, kuszy po malutkie sztylety, które mogłabym schować w skarpetce. Minęłam pokój Jasona, będący ostatnim i skręciłam w prawo. Usłyszałam przytłumione głosy i przyspieszyłam. Pierwsze...drugie...trzecie drzwi. Wzięłam głęboki oddech i przekroczyłam próg. Wszyscy siedzieli już na swoich miejscach i wesoło gawędzili. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi, więc usiadłam na jedynym wolnym miejscu między Nickiem a Ryanem.
- Królewna dotarła jak widzę? - chłopak uśmiechnął się do mnie i zachichotał.
- Jak widać - ucięłam. Kąśliwe uwagi Łowcy nie polepszały mi humoru.
Dziewczyny siedzące naprzeciw przywitały się  i szybko zapytały:
- Od czego zaczniemy? Pokój, ciuchy....
- Hej, dajcie jej chociaż zjeść, co? - powiedział Jason z drugiego końca stołu z jedzeniem w ustach.
Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością i zaczęłam nakładać śniadanie. Jedząc, przyglądałam się innym biesiadnikom. Ryan wciąż chichotał, a teraz dołączył do niego Mark. Przeniosłam wzrok na Mandy, która natychmiast opuściła swój i z wielkim zainteresowaniem zaczęła oglądać kanapki. Sarah coś opowiadała Nickowi popijając sok. Przełknęłam ostatni kęs i zapytałam głośno:
- O co wam wszystkim chodzi?
Jason wybuchnął wstrzymywanym śmiechem.
- Jeśli potrzebujesz, mogę ci użyczyć łazienki, wystarczy poprosić. - Na te słowa zgromadzeni ryknęli gromkim śmiechem.
Złapałam się za włosy i zakryłam dłonią usta. Jestem nieuczesana, mam nieumyte zęby, śmierdzę, bo się nie umyłam. Pospiesznie wstałam od stołu mrucząc niewyraźnie "Przepraszam" przez dłoń. Zerknęłam na dziewczyny.
- Niebieskie drzwi - powiedziała Mandy.
Wybiegłam za drzwi jadalni i pobiegłam do pokoju blondynki. Zatrzymałam się na chwilę przed nim z wahaniem i otworzyłam. Moim oczom ukazał się biały pokój, który wielkością nie ustępował mojemu. W centrum, dokładnie naprzeciwko wejścia, stało ogromne łóżko. Po jego obu stronach stały szafki. Po lewej stronie pokoju stało ogromne biurko, toaletka godna królowej Anglii, hamak i mata do... jogi? Ciekawe połączenie - Mandy i joga. Spojrzałam na prawą ścianę. Pokrywał ją obraz plaży i widniały tylko dwie pary drzwi. Białe i niebieskie prowadzące do łazienki. Delikatnie je otworzyłam i po raz kolejny w ciągu tych 30 sekund oniemiałam. Beżowe płytki i niebieska mozaika znów przywodziły na myśl plażę. Przeszłam niepewnie korytarzem do niezbyt wielkiej łazienki. Z prawej strony był prysznic wbudowany w ścianę, obok stała toaleta. Naprzeciw stała porcelanowa umywalka z lustrem ciągnącym się przez całą długość łazienki, a wielokolorowe muszelki tworzyły jego obramowanie. Nieśmiało otworzyłam szafkę stojącą poniżej w poszukiwaniu szczoteczki do zębów. Nagle ciszę przerwał delikatny głos Mandy.
- Górna półka.
Na dźwięk jej głosu podskoczyłam i uderzyłam głową w umywalkę. Zażenowana wzięłam szczoteczkę i pastę do zębów.
- Dzięki - powiedziałam spoglądając na nią w lustro.
Zbyła mnie machnięciem ręki.
- To my powinniśmy ci dziękować, że do nas dołączyłaś - pokręciła głową.
- Nawet nie wiem o co wam chodzi. Nie wiem co jest we mnie takiego wyjątkowego - powiedziałam z ustami pełnymi pasty.
- Zobaczymy - podeszła do mnie i sięgnęła do szafki. - Tu masz szczotkę - powiedziała podając mi ją. - A ja będę w pokoju, ok?
Nie chcąc opluć jej płynem, pokiwałam głową.
Dziewczyna wyszła z łazienki zostawiając mnie samą. Szybko opłukałam buzię, uczesałam włosy i umyłam twarz. Odświeżona, wyszłam z pomieszczenia. W pokoju siedziały już gotowe Łowczynie.
- Czas na zakupy! - ucieszyła się Sarah i wspólnie wyprowadziły mnie z pokoju.
Idąc korytarzami liczyłam skręty. Lewo, lewo, lewo. I znalazłyśmy się przed wyjściem.
- Jak my stąd wyjdziemy?
- O to się nie martw. Myślę, że powinnyśmy zająć się pokojem - Mandy przejęła inicjatywę. - Może być?
- Chyba tak. - Nie wiedziałam jakie to ma znaczenie.
- W takim razie ruszamy! Kierunek - Europa. - Sarah złapała mnie za rękę i wspólnie przeszłyśmy przez drzwi.

4 komentarze:

  1. Masz talent do pisania. Czekam na dalsze losy bohaterów. Strasznie ciemno tu u ciebie :c
    Zapraszam do mnie:
    http://thenatusworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. NARZECZONA?! 45 LAT?! TY W MORDKĘ CHCESZ?! Jak możesz mi to robić??? ;-; Nie wybaczę ;-; Dlaczego? Przecież byliby taką piękną parą ;-;
    Trochę mi się zrobiło żal Sophie, kiedy weszła do jadalni, a oni ją tak potraktowali. Niewychowane bachory. Niby mają po kilkadziesiąt lat, a zachowują się jak podrostki, niektórzy nawet jakby byli specjalnej troski... Debile...
    Czekam na nn ;)

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    PS. Zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byliby, ale to byłoby zbyt piękne i łatwe ;D
      Fakt, S. znalazła się w niezbyt miłej sytuacji, ale spójrz na to z ich strony - dziewczyna jest nowa, a oni w swojej, nie ukrywajmy, dość poważnej pracy, nie mają tylu powodów do śmiechu, a ona im je zapewniła.
      Ale nie martw się, żadne z nich nie miało na celu urażenia Sophie. Przecież przez uśmiech najlepiej zdobyć przyjaźń!
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń