środa, 9 lipca 2014

R10

- Potrzebuję pomocy.
Jego spojrzenie natychmiast przybrało chłodny i opanowany wyraz. Widziałam, jak w jednej chwili się spiął, a po lekkim i radosnym humorze, nie pozostało ani śladu.
- Co się stało?
- Moi rodzice zostali zamordowani.
Przez moment widziałam w jego oczach zaskoczenie i coś na rodzaj przerażenia, ale zaraz zniknęło. Chłopak rozejrzał się na boki, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę tylnego wyjścia ze szkoły. Następnie skierował się w stronę wzgórza, które położone jest niedaleko od budynku. Gdy zobaczyłam, że to nie jest koniec drogi, zaczęłam się wyrywać.
- Do cholery, zostaw mnie i powiedz co ci odwaliło!
- Opowiedz dokładnie o tym morderstwie. - Wyraz jego twarzy sugerował, że ta informacje jest bardzo ważna.
- Po powrocie do domu kilka dni temu... - wzięłam głęboki oddech. - Po prostu weszłam i napotkałam ciała moich rodziców i brata. Koniec historii.
- Powiedz więcej. Szczegóły! - Złapał mnie za rękę i ścisnął, jakby od tego zależało jego życie.
Poczułam w oczach łzy bólu i tłumionej, powracającej rozpaczy.
- NIE! - krzyknęłam i zbiegłam z góry.
Wiatr brutalnie smagał piaskiem, kamyczkami i liśćmi po mojej twarzy, a ja tylko przyspieszyłam. Co za idiotka ze mnie. Jak ja mogłam pomyśleć, że Jason mi pomoże? Mało tego, choćby wysłuchał. Rozmowa z nim tylko rozdrapała delikatnie zabliźnione rany. Teraz, gdy mój cel, który chwilowo dał siły do działania, legł w gruzach, cały smutek powrócił ze zdwojoną siłą. Znów przyspieszyłam. Czułam jak serce mi bije coraz szybciej, próbując nadążyć za tempem, które mu narzuciłam. Biegłam bez celu, starając się zostawić gdzieś za sobą smutek, ale to nie było takie proste. Czarne myśli wciąż i wciąż siedziały w mojej głowie, nie dając mi wytchnienia. Skierowałam się na ogromne drzewo przede mną i uderzyłam w nie z całej siły. Jeden raz, drugi, trzeci. Wciąż nie czując ulgi, odpuściłam i osunęłam się na wilgotną od rosy ziemię. Zaniosłam się szlochem, a dreszcze wstrząsały mną raz po raz.
- Hej. Hej. Spójrz na mnie - usłyszałam głos Jasona obok ucha.
- Czego znów chcesz? Daj mi spokój! Nie pomożesz mi, nikt mi nie pomoże, jestem sama!! - Moim ciałem po raz kolejny wstrząsnął szloch.
- Obejmij mnie.
- Co? Nie. - odsunęłam się od niego.
Chłopak przysunął się do mnie i sam to zrobił. Nagle poczułam jak wszystko zasnuwa ciemność, tracę grunt, a jedynym moim oparciem był Jason, do którego odruchowo przycisnęłam jeszcze mocniej ciało.
- Wiem, że różne laski na mnie lecą, ale ty? - zaśmiał się.
Szybko go puściłam, odsunęłam się i rozejrzałam. To niemożliwe. Znów byłam w Akademii, przynajmniej tak czułam. Ironia losu - podczas, gdy tyle czasu usiłowałam o niej zapomnieć oraz udaje mi się to, nagle do niej trafiam. Jeszcze raz ogarnęłam wzrokiem pomieszczenie, które wyglądało na sypialnię.
- Gdzie jesteśmy?
- U mnie.
- W pokoju?
- A na co to wygląda?
 - Ha. Ha. - Wstałam z podłogi i rozejrzałam się.
Wszystkie meble znajdujące się w pokoju były jasne, dla kontrastu z ciemnymi ścianami. Wszędzie piętrzyły się stosy płyt, parę książek, a gdzieniegdzie mogłam zauważyć sztylety rozrzucone pomiędzy. Podeszłam do biurka i przesunęłam ręką po leżącym na nim czarnym laptopie. Odwróciłam się i ruszyłam w kierunku komody, gdy potknęłam się o płyty. Podniosłam jedną i sprawdziłam zespół. Linkin Park, mogłam się domyślić. Sięgnęłam po kolejną. Fall Out Boy. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Też słuchasz? - wskazałam na płytę.
Odwrócił się gwałtownie i pokiwał głową.
- Taaak.
Gdy dotarłam do komody moim oczom ukazały się zdjęcia Jasona. Odłożyłam płyty, które wciąż trzymałam w rękach i sięgnęłam po ramki. Na jednym stała cała ekipa z Akademii. Na widok uśmiechniętej Sarah, coś mnie ścisnęło z gardle. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo chciałam ją zobaczyć i pogadać. Odłożyłam je pospiesznie i przyjrzałam się kolejnemu. Zobaczyłam młodą parę z synem - jak się domyśliłam, Jasonem i natychmiast dostrzegłam ogromne podobieństwo między nim a matką. Obydwoje mieli ciemnoblond włosy, szare oczy i taki sam kształt twarzy. Zerknęłam jeszcze raz na Jasona porównując jego "starszą wersję" z matką. Podobieństwa zostały, ale syn był teraz bogatszy o bliznę, przez którą nie były one tak wyraźne. Spojrzałam na ostatnie zdjęcie, a właściwie dwa złączone. Na prawym nim stał Jason obejmujący jakąś dziewczynę. Bardzo piękną dziewczynę. Długie, czarne włosy spięte w kucyk opadały jej na plecy. Lekko opalona cera; piękne, pełne usta rozciągnięte w uśmiechu oraz duże, krystalicznie niebieskie oczy otoczone gęstym wachlarzem rzęs przywodziły na myśl elfa. Wrażenie potęgował fakt, iż była drobna i bardzo szczupła. Brakowało jej tylko skrzydeł - pomyślałam z przekąsem. Na zdjęciu obok również znajdowała się ta para, ale w zabawnej pozycji, gdzie Łowca ciągnął dziewczynę za kucyk. Oboje wyglądali na szczęśliwych i beztroskich, co nie pasowało mi do teraźniejszego Jasona.
- Kto im jest ta dziewczyna? - Mój głos zabrzmiał ostrzej niż miałam zamiar.
Dopiero teraz zauważyłam, że chłopak usiadł na ogromnym łóżku będącym centrum pokoju. Podniósł się i podszedł do mnie, aby zerknąć na zdjęcie.
- To Caitlyn. Moja narzeczona.

Chciałabym wszystkich czytelników ogromnie przeprosić. Przez ostatnie miesiące nic nie dodałam, żadnego postu, nie powiadomiłam nikogo o tym i czuję się tym [sobą] zażenowana. Na usprawiedliwienie mam błahy powód - problemy rodzinne, potem koniec roku szkolnego, co sprawiło, że zaniedbałam internetowych przyjaciół. Teraz mam nadzieję to naprawić i na nowo zachęcić Was do czytania historii Sophie. Jeszcze raz OGROMNIE przepraszam! W szczególności Artalife, która mnie męczyła i nie pozwalała zapomnieć o blogu oraz której dedykuję ten i najbliższe posty.  - Autorka
PS. Zdaję sobie sprawę z tego,że ten rozdział nie "powala na kolana" długością, ale mam nadzieję, że fakt, iż teraz częstotliwość dodawania ich znacznie wzrośnie, a same teksty się wydłużą, pocieszy Was i zachęci w jakiś sposób do czytania.

3 komentarze:

  1. TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK!!!!!!! Dziewczyno, tyle czekania :) Ale opłaciło się. Pisz, pisz jak najszybciej :) Ja czeeeeekam.. A ten rozdział jest ok... zabiję za narzeczoną, to chyba normalne... nieładnie :/ Mam nadzieję, ze ona już nie żyje. Albo że zdradza Jasona :D Ach, ja zua ;) W każdym razie - oby nn był jak najszybciej :)

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    PS. Zapraszam również na moje blogi :)
    nieprzecietniludzie.blogspot.com
    tkaczemarzen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń