sobota, 19 lipca 2014

R12

- W takim razie ruszamy! Kierunek - Europa. - Sarah złapała mnie za rękę i wspólnie przeszłyśmy przez drzwi.
W jednej chwili poczułam się jak moje oczy zasnuła kurtyna, a mięśnie zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Instynktownie mocniej ścisnęłam jedyną rzecz, która była moim oparciem. Ciemność zniknęła tak szybko, jak się pojawiła i stanęłam na nogach lekko się chwiejąc. Rozejrzałam się dookoła. Byłyśmy w jakiejś obskurnej uliczce, a obok stały kontenery na śmieci.
- Gdzie my do cholery jesteśmy?
- Nie pytaj, zaraz zobaczysz - uciszyła mnie Sarah.
Kiwnęła na mnie i wraz z Mandy ruszyłyśmy za brunetką. Nagle oślepiło mnie słońce, moim oczom ukazał się ogromny szyld z napisem IKEA.
- Witaj w Polsce, moja droga!
Spojrzałam na nią z pytaniem w oczach. Nie przypominałam sobie takiego kraju jak Polska.
- To obok Niemiec - dodała Mandy.
Wtedy rozjaśniło mi się w głowie.
Ruszyłam pierwsza w stronę ogromnego sklepu, nagle czując atmosferę radosnych zakupów. Zaczynam nowe życie, bez smutnych doświadczeń. Nie chcę pamiętać mojego starego życia, nawet jeśli miało tyle wspaniałych momentów. Nie chcę pamiętać rodziny, ani ich śmierci. Nie chcę. Przemknęły mi przez głowę urywki wspomnień; szybko otrząsnęłam się z tych myśli. Dzisiaj nie mam zamiaru sobie psuć humoru.
Dziewczyny również ruszyły, równając ze mną krok. Gdy stanęłyśmy przed drzwiami, wzięłam głęboki oddech i weszłam. Poczułam znajome uderzenie chłodu klimatyzacji i skierowałam się w stronę wejścia na halę. Nie zdążyłam zrobić dwóch kroków, jak któraś z dziewczyn pociągnęła mnie za kołnierzyk.
- Gdzie ty idziesz? - zapytała Sarah. - Idziemy do profesjonalisty.
- Do jakiego profesjonalisty?
Zanim Sarah mi odpowiedziała, Mandy podeszła do punktu informacji i zaczęła rozmawiać z siedzącym tam mężczyzną.
- Do Anne, dyrektora tego oddziału.
- Dyrektora? Skąd go znasz?
- Ona - zaznaczyła. - jest Łowczynią - wzruszyła ramionami.
- Przecież nigdy jej nie spotkałam.
- Pępkiem świata jesteś? Nie przesadzaj. Anne prowadzi Akademię w Europie. Prócz naszej, w Ameryce, są dwie - Europejska i Azjatycka, do której należy również Rosja. Kiedyś były połączone, ale pokłóciły się i rozdzieliły. Teraz nazywamy to Mrocznymi Dniami, a śmiertelni II wojną światową.
- Ale to historia na inny czas, czyż nie? Anne na nas czeka - wtrąciła się nagle Mandy.
- Prawda, chodźmy już.
Poszłyśmy do punktu informacji i przeszłyśmy przez przejście stojące za nim. Ukazał nam się krótki korytarz, a na jego końcu widziałam otwarte drzwi, które wprost zapraszały nas do środka. Łowczynie bez wahania ruszyły w ich stronę, więc zrobiłam to samo. Nieśmiało weszłam do białego pomieszczenia. Stała tam bardzo wysoka i szczupła kobieta w krótkich, rudych włosach i niebieskich oczach oraz z uśmiechem na twarzy. Nie była umalowana, co stanowiło dla mnie miłą niespodziankę, ponieważ wiele wysokich rangą kobiet na siłę próbuje zamaskować swój wiek i się upiększać. Anne wyglądała naturalnie, przyjaźnie i elegancko w marynarce i ołówkowej spódnicy do kolan.
- Witaj, ty musisz być Sophie, prawda? Jestem Anne Bulimoc.
- Dzień dobry, Sophie Rosen - przywitałam się onieśmielona otwartością kobiety.
- Proszę usiądź - wskazała wolny fotel między dziewczynami i sama zajęła miejsce po drugiej stronie. - Mandy i Sarah powiedziały, że jesteś nowa i urządzasz się w Akademii.
- Tak.
- Więc chciałabym ci pomóc, jeśli mi pozwolisz - uśmiechnęła się. - Łowcy z całego świata kupują meble i urządzają pokoje i same Akademie z moją pomocą.
Byłam zaskoczona bezpośrednią propozycją Anne, ale zdałam sobie sprawę, że sama miałabym z tym problem, a profesjonalna pomoc będzie nieoceniona. W duchu podziękowałam dziewczynom siedzącym obok mnie za przyprowadzenie mnie do dyrektorki IKEI.
- Tak, dziękuję pani bardzo - również posłałam jej uśmiech nie mogąc się oprzeć.
- Mów mi po imieniu, Sophie, bardzo proszę.
- Dobrze pr... Anne - poprawiłam się.
Kobieta sięgnęła do szuflady i wyjęła jakąś kartkę i laptopa. Włączyła urządzenie i położyła przede mną papier, który moment temu wyciągnęła. Okazało się, że był to plan mojego pokoju.
- Wczoraj Mandy wysłała mi to, abym się zapoznała. Jak widać, pomieszczenie ma 120m2, a łazienkę i garderobę z lewej strony. - Anne błyskawicznie przystąpiła do pracy. - I dwa okna, zgadza się?
- Chyba tak - niepewnie pokiwałam głową.  -  Nie mam pojęcia jaką ten pokój ma powierzchnię.
- Najważniejsze, że ja wiem. Zacznijmy od kolorów. Myślałaś już o jakiś?
- W sumie, chciałabym, aby było jasno, biel i beż.
- Tylko? Warto by może ożywić jakimś innym kolorem, np. granatowym? - Dyrektorka mówiła robiąc coś w laptopie.
- Fiolet?
- Dobry pomysł - pokiwała z zadowoleniem głową. - Dziewczęta, możecie zacząć robić zakupy? Zadzwońcie tylko do ekipy pomocniczej, a my na bieżąco będziemy wam wysyłać zdjęcia mebli.
- Jak zawsze dostajemy najnudniejsze zadanie - powiedziała z udawanym smutkiem Mandy.
- I najlepszych kompanów - dodała Sarah, po czym obie Łowczynie wstały i radośnie konwersując wyszły z gabinetu. Anne usiadła obok mnie na fotelu i przesunęła do nas urządzenie.
Zobaczyłam na nim trójwymiarowy obraz mojego pokoju.
- Teraz kochana powiedz mi co byś chciała mieć w swoim pokoju. - zachęciła mnie, a ja nie zwlekając wyjawiłam jej wszystkie moje pomysły i marzenia.
***
- Sarah i Mandy już są w Akademii i nadzorują prace - odczytała mi sms-a Anne. - To też już twój czas. Dzisiaj zaczynasz trening o ile się nie mylę?
- Mhm - burknęłam. - Tyle, że ja nie umiem sama się tam dostać.
Było to po części prawdą. Pierwszy raz, we śnie, udało mi się tam trafić, ale nie opanowałam sztuki teleportacji jak inni mieszkańcy Akademii.
- W takim razie odprowadzę cię. Już od dawna planowałam odwiedzić Nicholasa - wzruszyła ramionami.
Ostatni raz spojrzałam na trzy projekty widniejące na monitorze i poczułam przypływ dumy. Większość z tego była moimi pomysłami i "inwencją twórczą". Kobieta to zauważyła i poklepała mnie po plecach.
- Jest to jeden z najlepszych projektów jakie kiedykolwiek widziałam. Zobaczysz, będzie cudowny.
- Tak, wiem. - Skromność nigdy nie leżała w mojej naturze. Ten projekt był jedną z najlepszych wykonanych przeze mnie rzeczy i nie mam zamiaru tego ukrywać; mam czym się chwalić.
Poczułam rękę Łowczyni ściskającą moją i odeszłam w ciemność. Tym razem byłam przygotowana na uczucie temu towarzyszące i stabilniej trzymałam się na nogach, powstrzymałam nudności. Pomimo tego i tak upadłam na ścianę, gdy pojawiłyśmy się przed gabinetem Nicka.
- Dziękuję Ci, Anne - uścisnęłam jej rękę. - Bardzo.
- Nie ma za co dziecko, naprawdę. Idź już, ja muszę odwiedzić tego tutaj - wskazała na drzwi.
Jeszcze raz się uśmiechnęłam do kobiety i pomknęłam korytarzem do mojego pokoju.
Dziwne jak szybko się tutaj zaklimatyzowałam. Jakby to Akademia była moim domem. Przynajmniej w drodze do gabinetu Nicka i korytarza sypialnianego.
Zatrzymałam się przed drzwiami do pomieszczenia, w którym było słychać gwizdy, szumy, stukanie i inne dźwięki typowe dla remontowania. Nacisnęłam klamkę i chciałam zrobić pierwszy krok, gdy nagle wpadłam na Sarah, która wypchnęła mnie z progu zamykając szczelnie drzwi.
- Nie kochana, nie wejdziesz tutaj przed skończeniem prac.
- Ale dlaczego? - nie kryłam wzburzenia.
- Bo masz mieć niespodziankę. Nie martw się, mamy wszystkie projekty, zdjęcia i rysunki mebli, plus cały czas słuchałyśmy waszej rozmowy, a przynajmniej tych istotnych fragmentów. Wszystko jest pod kontrolą.
Chciałam jej zaufać, ale nie mogłam się przełamać. Te lata w ogólniaku nauczyły mnie jednej zasady "Umiesz liczyć, licz na siebie". Bałam się, że jeśli nie będę miała nad czymś kontroli, będzie źle. Nie tak dawno, wielu moich znajomych miało z tym problem, ale nigdy nie chciałam zmieniać mojej natury perfekcjonistki, a to nie pomagało w stosunkach międzyludzkich.
Sarah jakby widząc to w moich oczach powiedziała tylko "Zaufaj mi" i pchając zaprowadziła do swojego pokoju.
Pierwszym skojarzeniem, gdy weszłam do sypialni brunetki był las. Soczysta zieleń ścian i ciemne, drewniane meble dawały duże pole do popisu wyobraźni. Pomieszczenie jednak, wydawało się dużo mniejsze od mojego. Wzdłuż trzecich części pokoju poprowadzone były kolumny, a na suficie zielone sznurki zebrane niedbale w gromady dookoła nich. Przyjrzałam się meblom; ciemne i niskie komody rozstawione były po prawie całej długości pokoju. Z lewej strony stało łóżko piętrowe z zasłoniętą dolną częścią, a naprzeciw stało biurko otoczone biblioteczką. Mieszkanka pokoju skinęła na mnie i poszłyśmy wgłąb. Stanęłyśmy pod ścianą i dopiero teraz zauważyłam zarys drzwi na ścianie. Dziewczyna odsunęła je i wpuściła mnie do środka.
- Witam w moim królestwie!
Przede mną stała ogromna kanapa, a z obu jej stron piętrzyły się stosy butów. Na bocznych ścianach wisiały ubrania, wszystkie ciemne i ułożone kolorystycznie. Spojrzałam w górę i zagwizdałam. Cały sufit pokrywały lustra, w których odbijały się szmaragdowe kafelki.
- Jestem pełna podziwu, Sarah.
- Dzięki. Akurat te lustra to był mój pomysł.
Usiadłyśmy na kanapie i podczas gdy ja rozglądałam się po garderobie, Łowczyni podała mi szklankę soku.
- Skąd u licha...? - Nie było tutaj żadnego stolika, więc byłam zdziwiona obecnością napoju.
- Mam swoje sposoby - mrugnęła. - Nie zastanawia cię brak okien?
Rozejrzałam się. Faktycznie, w żadnym z tych pomieszczeń ich nie było. Poczułam nutkę zawodu, że tego nie zauważyłam.
- Yhy. Jak to możliwe? - nagle pomyślałam o czymś jeszcze. - Przecież nie jesteśmy na skraju budynku, a na środku.
- Okna są przeniesione w miejscu, jeśli wiesz o co mi chodzi. Są jakby tam, ale tutaj. Obraz i cały widok. Pierwsi Łowcy umieli takie rzeczy, bo mieli więcej krwi Aniołów, ale do teraz to zanikło i tak zostało. Ten pokój ich nie ma i dlatego go wybrałam... - Nie dałam jej skończyć.
- Jak to Aniołów? Jesteście pół-wampirami, a one pochodzą od diabłów.
Sarah serdecznie się roześmiała.
- Och kochana, zapominam, że ty nic o nas nie wiesz. Jesteśmy pół - wampirami, ponieważ pochodzimy od Demonów i Aniołów. Pierwsi Łowcy byli normalnymi wampirami, takimi pijącymi krew, ale z ogromną mocą. Przez lata ta moc i nawyki z nią związane zanikły, a my zostaliśmy półkrwi - westchnęła.
- A potomkowie Demonów? Takie też istnieją?
- Oczywiście, bo dlaczego nie? Od Demonów pochodzą Bestie.
- A nie te antyptydy?
- Antypody? Nie, one są jedynie ich - szukała odpowiedniego słowa. - wynalazkami.
- A Anioły rodzą małe Anielątka, jak się nie mylę? - nie mogłam zaspokoić mojej ciekawości.
- Chciałabym, aby to było takie proste. Tylko Najwyższy umie stworzyć Anioła, co się nieczęsto zdarza, mianowicie jeden raz na dekadę. Potomkami Anioła są Duchy, albo Cienie, każdy inaczej je nazywa.
- Duchy? Co one robią?
- Pomagają Śmiertelnym. Są tak często przeklinanym losem, który im pomaga, jeśli ma na to ochotę. O ile nie są w swoim królestwie, błąkają się po Ziemi, wpływając na los zwykłych ludzi. Zabawny jest fakt, że mogą jedynie sprawić, że stanie się coś dobrego - uśmiechnęła się.
- Nie mogą sprawić, że ktoś złamie nogę, albo po prostu przegra w karty?
- Nie, ponieważ są dziećmi Aniołów, a te pochodzą od Boga. Czynią tylko dobro.
- Łał.Trochę głupio. - Nie zliczę ile razy miałam ochotę komuś coś zniszczyć, kogoś zniszczyć, ale musiałam schować emocje pod uśmiechem. A te Cienie mogłyby robić wszystko...
Podczas gdy ja próbowałam oswoić się z nowymi informacjami, Sarah robiła coś na telefonie i po chwili zerwała się.
- Chodź, czas na dalsze zakupy.
- To nie koniec? - zakwiliłam, ale posłusznie odłożyłam kubek na podłogę i wyszłam z pokoju. Tam czekała już Mandy.
- Czas na kompletowanie garderoby! - zapiszczała.
- Uspokój się, dziewczyno - mruknęłam, ale i mnie dopadło podniecenie i radość Mandy.
Złapałyśmy się za ręce i ruszyłyśmy w ciemność.
I tym razem byłam przygotowana na to co mnie spotka. Miałam jako-taką władzę w kończynach i nie czułam już aż tak bardzo mdłości. Naprawdę idzie mi coraz lepiej. Wylądowałam na zgiętych nogach lekko się chwiejąc, a gdy poczułam na powiekach światło, otworzyłam delikatnie zaciśnięte oczy. Ukazał mi się ogromny sklep po brzegi wypełniony klientami. Brunetka i blondynka stojące po obu moich stronach złapały mnie pod ramiona i tak splecione wyruszyłyśmy na pierwszy przystanek w " zakupowej podróży".
***
- Sarah, gdzie są wszystkie zakupy? - zapytałam wchodząc do drogerii. - I gdzie jest Mandy?
- Zabrała wszystko do Akademii.
- Nie czekamy na nią?
- Po co? Myślisz, że woli kupować z nami kosmetyki czy nadzorować remont pokoju? - wymownie na mnie spojrzała.
- Jestem pewna, że kupować! - zachichotałam. Było oczywiste, że blondynka woli flirtować.
Dziewczyna wzięła duży wózek i ruszyła wzdłuż półek. Powoli w koszu zaczynało się gromadzić coraz więcej przyborów toaletowych, a gdy dotarłyśmy do kosmetyków i akcesoriów, był wypełniony w 2/3. Brunetka złapała mnie za rękę i zaczęła testować różne cienie do powiek, podkłady i szminki, podczas gdy ja wybierałam lakiery do paznokci. Nagle usłyszałam, jak chłopiec przechodzący obok pyta swojej mamy:
- Mamusiu, a dlaczego te panie kupują tak dużo kosmetyków?
- Nie wiem, zapytaj ich.
Chłopiec puścił rękę mamy i podszedł do mnie.
- Proszę pani, dlaczego kupuje pani tyle kosmetyków? Nie wystarczyłoby mniej? - zapytał wskazując na wózek.
- Widzisz mały - ukucnęłam, aby się z nim zrównać. - Wyjeżdżam na bardzo długo do miejsca, gdzie nie ma sklepów i nie będę mogła kupić tego czego będę potrzebować. Dlatego teraz kupuję dużo, na zapas, aby mieć pewność, że mi starczy - uśmiechnęłam się do malca.
- To tak jak z kanapkami do szkoły? - Bystry dzieciak.
- Tak - pokiwałam głową. - A teraz biegnij do mamy, aby się nie martwiła.
Chłopczyk uśmiechnął się i poszedł. Podniosłam się i poczułam jak Sarah puszcza moją rękę. Zajrzałam do wózka i zobaczyłam masę kosmetyków. Złapałam jeszcze parę lakierów i je dorzuciłam do gromadki.
- Coś jeszcze stąd czy idziemy dalej?
- Dalej. Czego chciał ten chłopiec?
- Pytał dlaczego tak dużo kupujemy.
- Co odpowiedziałaś? - zapytała beztrosko wrzucając kolejne przedmioty do kosza, ale słyszałam w jej głosie napięcie.
- Tyle, że wyjeżdżam daleko, gdzie nie będzie sklepów. Nie zdradziłam niczego.
Widziałam jak jej ciało delikatnie się rozluźnia.
Wzięłam jeszcze pilniki do paznokci i akcesoria do włosów i pchnęłam wózek do kasy. Ekspedientka widząc liczbę naszych zakupów wzięła drugi wózek i kasując przekładała rzeczy do drugiego kosza. Po naliczeniu łącznej ceny, Sarah poprosiła o fakturę, a po otrzymaniu jej po raz kolejny tego dnia miałam okazję zobaczyć działanie hipnozy. Łowczyni na moment zamknęła oczy i, choć nikt poza mną nie zdawał sobie z tego sprawy, zaczęła zmieniać wspomnienia i myśli kobiety naprzeciw. Po sekundzie było po wszystkim i zadowolone wyszłyśmy ze sklepu taszcząc przed sobą po brzegi wypełniony wózek. Przeszłyśmy przez ulicę starając się nie zwracać na siebie uwagi i skręciłyśmy w wąską alejkę, w której mogłyśmy się bezpiecznie teleportować. I teraz byłam przygotowana na wszystkie doznania, które mnie czekają, więc zacisnęłam usta. Z każdym razem jest coraz lepiej - kurczowo trzymałam się tej myśli, powtarzałam ją jak mantrę. Otworzyłam z nadzieją oczy stojąc przed moim pokojem, ale i tym razem nie zostałam do niego wpuszczona.
- Nie wejdziesz tu przed końcem.
- Ale dlaczego? - Ogarniała mnie złość. To był mój pokój i miałam prawo tam wejść!
- Masz mieć niespodziankę. Nie denerwuj się tak, jeszcze mi podziękujesz. Teraz idź do sali komputerowej, gabinetu chłopaków. To obok Nicka, po lewej stronie. - pchnęła mnie delikatnie.
Sfrustrowana, ruszyłam; zatrzymałam się na końcu korytarza zerkając za siebie. Sarah nadal tam stała. Klnąc pod nosem, doszłam do wskazanego mi pomieszczenia. Nie wiedząc kto tam się znajduje, zapukałam i zerknęłam przez drzwi.

Chciałabym zaznaczyć wszystkim miłośnikom akcji, iż przez najbliższe rozdziały nie będzie zbyt wielu emocji. Czas opisać trochę początki Sophie ;)
Chciałabym jeszcze dodać, że najbliższy rozdział pojawi się za kilka tygodni, ponieważ wyjeżdżam w miejsce bez internetu. Mam nadzieję, że nie uciekniecie stąd!
Pozdrawiam wszystkich czytelników!

3 komentarze:

  1. Zakonczone w takim momencie. Whyy? I zazdroszcze talentu.
    Rozdzial oczywiscie cudny jak kazdy.
    Jestem ciekawa jaki pokoj bedzie miec Sophie i kogo spotka w sali komputerowej.
    Nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu juz 13.
    Jesli chodzi o czytelnikow to mnie sie latwo nie pozbedziesz:) Jak zaczne cos super czytac to nie przestaje dopoki opowiesc sie nie skonczy: D
    Zycze weny i wielu pomyslow na pisanie.
    Ps przepraszam za bledy jesli jakies wystapily jestem na telefonie. Przepraszam tez za anonima.
    Jestem Karen z bloga unbelievable-wolrd.blogspot.com. Przepraszam za spam. Po prostu bedziesz wiedziec czesciowo kim jestem :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeba mieć niesamowitą wyobraźnie i być zdyscyplinowanym, żeby pisać. Gratuluję, może kiedyś kupię twoją książkę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe kogo spotka w sali komputerowej o_O
    Bardzo ciekawie piszesz i jestem pełna podziwu;)
    Bardzo fajny blog
    w wolnej chwili zapraszam do siebie ;)
    http://julajd-blog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń